-W jakiej ważnej sprawie mnie wezwaliście?-zapytałem patrząc na nich wyczekująco.
-Mike chce z tobą porozmawiać- wyjaśnił Dan klepiąc mnie po ramieniu stojąc za mną.
-O jesteś już,to dobrze-do pomieszczenie wszedł Mike z poważną miną jak zawsze-Chłopcy zostawcie nas samych-dodał siadając na stoliku przede mną,a chłopaki opuścili tą cześć magazynu.
-A więc mów co chcesz,bo mam już plany na wieczór-burknąłem zły poprawiając się na kanapie.
-Spokojnie-podniósł rękę do góry uspakajając mnie tym-To jest ważniejsze od tych twoich pustych panienek i litrów alkoholu.
-W takim razie oświeć mnie co jest takie ważne-zaśmiałem się bez kszty humoru patrząc na niego wyczekująco.
-Okay..-zaczął pocierając dłonie i zerkając na mnie kontynuował-Jak już wiesz nasz były wróg Josh Gomez powrócił do swojego starego zajęcia.
-On śledzi twoją grupę od dobrych paru lat-prycham na jego słowa.Po co mówi mi coś co wiem.
-Dobrze,to pewnie też wiesz,że on tez ma wrogów?-zapytał lecz nie czekał na odpowiedź z mojej strony tylko ciągną dalej-Tu się właśnie zaczynają schody.
-Niby jakie-spytałem podnosząc się i patrząc na niego zaciekawiony.
-Musimy się dowiedzieć kilka rzeczy,ale jeśli go zabiją to będzie po wszystkim-oznajmił z pełnym skupieniem wymalowanym na twarzy,które mogło by przerazić niektórych lecz nie mnie.
-I jaka w tym moja rola?-uniosłem brwi w geście pytającym pocierając dłońmi o uda.
-Zaraz do tego dojdę.Spokojnie-mruknął zakładając ręce za kark-On sam da radę się obronić i tu jest haczyk on ma dzieci.One są idealnym celem,aby się na nim zemścić dlatego jego wrogowie tylko czychają.
-No dobra to już wiem-jęknąłem zirytowany jego ciągłym przedłużaniem-Przejdź do rzeczy-ponaglałem chcąc już mieć tą rozmowę za sobą.
-Będziesz pilnować jego córki-oznajmił,a ja spojrzałem na niego rozbawiony.
-Nie będę nikogo pilnował-oburzyłem się wstając z sofy-Nie jestem żadną niańką.
-Nie zachowuj się jak dziecko-warknął chodząc po po pomieszczeniu-W poprzednim gangu byłes ponoć najlepszy,a teraz cyrki odwalasz?
-Tak byłem najlepszy,ale nie robiłem za jakieś niańki-opierając się o ścianę spojrzałem na niego wrogo.
-Nie będziesz za nią robił-wyjaśnił mężczyzna co wcale nie poprawiło mojego spojrzenia na ta akcje-Będziesz ja tylko bronił i przy okazji wyciągniesz z niej kilka informacji na temat jej ojca.
-Dobra.....-zaciąłem się zastanawiając czy kontynuować -Co z jej bratem?
-Jej brat już ma trochę w tym praktyki i myślę,że się obroni-mruknął siadając na podłokietniku kanapy.
-W takim razie kim jest ta dziewczyna i od kiedy mam ja zacząć pilnować?-zapytałem wiedząc iż już się z tej sprawy nie wywiąże.
-Tego dowiesz się juto,ponieważ musimy jeszcze zebrać jeszcze parę informacji na jej temat-poinformował wyciągając z kieszeni paczkę papierosów-A teraz możesz już sobie jechać na tą imprezę.Panienki czekają.-dodał,a ja wyszedłem z magazynu trzaskając drzwiami otrzymując przy tym zaciekawione spojrzenia chłopaków z gangu.Nic nie mówiąc posłałem im tylko spojrzenie i wsiadłem do samochodu i odpalając wyjechałem na drogę prowadzącą do centrum miasta.
**********
Rano obudziłem się w łóżku lecz nie swoim.Otworzywszy oczy rozejrzałem się po pomieszczeniu.Nie było to mój pokój ani z żadnych moich przyjaciół.Leniwie przeciągnąłem się przewracając na bok.Koło mnie leżała jakaś dziewczyna o blond włosach przykryta pierzyną po same uczy,jedynie nieliczne kosmyki jej włosów wyłaniały się spod kołdry.Jak pięknie-pomyślałem uśmiechając się sam do siebie jednak moje plany się powiodły.Ziewając wstałem od razu szukając wzrokiem moich ubrań.Kiedy je odnalazłem ubrałem się szybko i sprawdziwszy swoje kieszenie wyszedłem z pomieszczenia,a następnie z domu.Na podjeździe stało moje auto co mnie dość zadziwiło gdyż wczoraj zalałem się w trzy dupy i jestem strasznie ciekawy jak się tu znalazło.Czyżbym prowadził po pijaku?Najwyraźniej tak.Odnajdując kluczyki w kieszeni wsiadłem do samochodu i wyjechałem na ulicę prowadzącą do mojego domu.
Selena P.O.V
Obudziła się dziś o dziwo wyspana.Szybko wstałam i od razu udałem się do łazienki gdzie wzięłam kąpiel,pomalowałam się i uczesałam,Po czym wróciłam do sypialni i podchodząc do szafy otworzyłam ją wybierając strój na dzisiaj i czystą bieliznę.Ubrana zarzuciłam torbę z książkami na ramię i schowawszy telefon do kieszeni spodni zeszłam na dół.W kuchni na blacie czekało już na mnie śniadanie przygotowane przez moją mamę.Gdy zjadłam odłożyłam naczynia do zmywarki i założywszy buty w przedpokoju wyszłam z domu uprzednio zamykając je na klucz.Na podjeździe czekał już na mnie jak zawsze rano Harry.Wsiadając do auta przywitałam się z nim i ruszyliśmy do szkoły.Całą drogę byłam wpatrzona w drogę przez co całkowicie odpłynęłam.
-Ziemia do Selly-ktoś szturchnął mnie w ramię dzięki czemu wróciłam do świata żywych-Jesteśmy już na miejscu-dodał jak mogłam się domyśleć Hazza,gdyż byłam a aucie tylko z nim.
-Już wysiadam-mruknęłam chwytając torbę leżącą na tylnim siedzeniu i złapałam za klamkę dodając-Dzięki.
-O czym tak myślałaś-zaśmiał się Styles dorównując mi kroku idąc w kierunku drzwi do budynku szkoły.
-O niczym konkretnym-rzuciłam wchodząc schodami.
-W porządku-mrukną bardziej do siebie niż do mnie przepychając się między uczniami,aby w dalszym ciągu być koło mnie-Jak tam twoje wczorajsze zdjęcia?
-Świetnie-rzuciła, a na moich ustach zagościł mimowolny uśmiech-Bardzo dobrze się bawiłam i chyba za szybko go oceniłam.
-Naprawdę?-spytał nie dowierzając choć pod jego nosem wymalował się cień uśmiechu-Czyli przypuszczenia Liam'a się nie sprawdziły.
-Tak-przytaknęłam żegnając się tym samym z przyjacielem,ponieważ on miał chemię, a ja historię.Szłam do klasy,aż wpadłam na kogoś.Tak jestem wielką szczęściarą-czujecie ten sarkazm?
-Patrz jak chodzisz-usłyszałam,kiedy zaczęłam zbierać swoje rzeczy,które wypadły mi z torby.
-Przepraszam-mruknęłam lecz ta osoba nic nie odpowiedziała tylko odeszła.Równo z dzwonkiem weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce na tyłach klasy.
**********
Po lekcji ruszyłam w stronę szafki po książki na następna lekcję.Stając na przeciwko niej słyszałam dookoła siebie szepty lecz postanowiłam to zignorować i zając się tym po ci tam poszłam.Pakowałam książki do torby nie zwracając uwagi na zaczepki,aż do czaku,kiedy to usłyszałam słowa Kally zwrócone do mnie.
-Ej Gomez ukradłaś ten sweter babci?-zapytała wybuchając śmiechem-Odsłoniłabyś trochę ciała,a nie się zakrywasz jak zakonnica.
-Wiesz co?-spytałam odwracając się przodem do niej-Wolę chodzić jak zakonnica niż półnaga.Po za tym to szkoła,a nie jakiś burdel-syknęłam zapinając torbę.
-Pierw to trzeba mieć co odsłaniać-rzucił rozbawiony Kevin przybijając żółwika z Dan'em.
-Co wy od niej chcecie.-zaczął Chaz,a ja uśmiechnęłam się w duchu,że chociaż jeden normalny-Może nie wygląda za ciekawie,ale w innych rzeczach może być świetna-dodał,a mi szczeka opadła.Jednak się pomyliłam co do niego.
-Ty tylko o jednym-warknęłam zirytowana-Idiota-gdy chciałam już odchodzić poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam pociągnięta w tył.
-Puszczaj-podniosła lekko głos,ale nie tak,aby usłyszało mnie pół szkoły,
-Zostaw ją Chaz-usłyszałam,a mój wzrok spoczął na Justinie, na co on się łobuzersko uśmiechnął-Ona jest moja-dodał zaczynając krążyć dookoła mnie.Co nie powiem dość mnie krępowało-To jak dokończymy po szkole to co zaczęliśmy na imprezie?-zaczął,a po moim ciele przeszły nieprzyjemne ciarki.
-Zostaw mnie-zażądałam i w tamtym momencie zadzwonił dzwonek na lekcji.
-Jeszcze zobaczymy- mówiąc to uśmiechnął się perfidnie-A teraz choć idziemy na angielski-dodał na co jego przyjaciele wybuchli śmiechem,a ja przewróciłam oczami na ich dziecinne zachowanie.
-No nie wierze ty zaproponowałeś pójście na lekcje-prychnęłam poprawiając torbę na ramieniu.
-A widzisz-posłał mi rozbawione spojrzenie łapiąc mnie za dłoń-To my idziemy chłopaki-rzucił i zaczął ciągnąc mnie do klasy,a ja nieudolnie próbowałam się wyrwać z jego uścisku.
-Puścisz mnie?-zapytałam wiedząc,że i tak nie uwolnię się od niego,gdyż jest silniejszy.
-Nie-pokręcił przecząco głową splątując swoje place z moimi na co otrzymaliśmy masę zaciekawionych spojrzeń.
-Dlaczego?-dopytywałam starając się zachować spokój.
Cisza.....
-Odpowiesz mi?-mruknęłam chcąc jakiejkolwiek odpowiedzi.
-Zadajesz za dużo pytań-nie powiem cudowna odpowiedź.Dobra chciałam jakiejkolwiek,ale ta się to takiej nie zalicza przynajmniej dla mnie.
-Nie prawda-pokręciłam przecząco głową w dalszym ciągu będąc trzymana przez szatyna-Odpowiesz?
-Prawda-zaśmiał się,a jego śmiech był taki cudowny.Opanuj się Sel-Odpowiem,bo zaczynasz mnie już denerwować.
-Okay,w takim razie zadam jeszcze raz to pytanie-przewróciłam oczami poirytowana-Dlaczego mnie nie puścisz?
-Jak cię puszczę to mi uciekniesz-,a chcę się z tobą zabawić-wzruszył ramionami, a ja zatrzęsłam się ze strachu,bojąc się co ma na myśli po przez słowa "zabawimy się"
-A ja to co zabawka?-warknęłam wkurzona jego zachowaniem.
-Dla mnie tak-okay moja szczęka właśnie zetknęła się z kafelkami-Jak reszta dziewczyn-Dobra odwołuje to jak mówiła,że za szybko go oceniłam.Ja bardzo go dobrze oceniłam po pierwszy spotkaniu to skończony dupek.Nim się obejrzałam byliśmy już w klasie zajmując swoje miejsca.Kiedy wchodziliśmy wszystkie oczy były zwrócone na nas co bardzo mnie krępowało.W środku byłam jak mała dziewczynka chciałam się schować,aby nikt mnie nie widział.Niestety tak się nie da.
*******
Po dzwonku na przerwę szybko się spakowałam i pędem udałam na stołówkę,gdyż nie chciałam,aby mnie łapał ten psychopata zwany inaczej Justin.Nie chcąc zostać przez niego odnaleziona nie brałam jedzenia tylko szybko przysiadłam się do stolika siedział już Niall.Zmachana "ucieczką" przeczesałam włosy i opierając się łokciem na stoliku posłała mu uśmiech.
-Hej-przywitałam się,kiedy unormowałam uśmiech.
-Hej-odwzajemnił mój uśmiech przyglądając mi się uważnie-Coś ty taka wystraszona?
-Nie jestem wystraszona.No co ty-machnęłam ręką myśląc nad jakąś sensowną wymówką-Po prostu chciałam sobie miejsce zając-mruknęłam, a myślach się spoliczkowałam za tak głupią wymówkę.Głupszej się nie dało Sel-dobiła mnie moja podświadomość-Na pewno uwierzy.
-Na pewno tylko to?-dopytywał za pewne mi nie wierząc-Trochę to dziwne,bo zawsze masz miejsce przy tym stoliku.
-Na pewno-zapewniłam nie chcąc kontynuować tej rozmowy.
-Okay-zaśmiał się co oznaczało,że jednak odpuścił, na co ja również się zaśmiałam.
-Z czego się tak śmiejecie?-zapytał Harry siadając z resztą przyjaciół przy stoliku.
-Z niczego-wyjaśniłam zerkając na rozbawionego blondyna.
-Pamiętacie,że wpadacie dzisiaj do mnie o 19.00?-przypomniała Ashley patrząc na każdego z naszej grupki.
-Oczywiście,że tak-zapewniliśmy wszyscy co było dość dziwnie.
*****
Po szkole wróciła do domu.Rzuciwszy torbę w kąt zaczęłam się szykować na urodziny Ashley,które dzisiaj wyprawia.Będąc w łazience rozebrałam się,a brudne ciuch wrzuciłam do kosza na pranie-Odkręciwszy kurek z ciepłą wodą weszłam do kabiny i umyłam włosy,a następnie ciało.Owinięta ręcznikiem wróciłam do sypialni gdzie podeszłam do szafy z zamiarem wyciągnięcia odpowiednich ciuchów na taką okazję.Stojąc chwilę przed szafą w końcu zdecydowałam się na czarną sukienkę do połowy ud z koronkowymi wstawkami po bokach.Do tego dobrałam czarne szpili z złotymi czubkami i złota kopertówkę.Ubrana zrobiłam makijaż i wyprostowałam włosy co u mnie było rzadkością.Przeważnie zostawiałam moje naturalne loki.Wyszykowana włożyłam do kopertówki telefon,chusteczki i jakieś potrzebne mi kosmetyki,a do reki wzięłam torebkę z prezentem dla przyjaciółki.Z prezentem w jednej ręce i kopertówką w drugiej wyszłam z mieszkania,po czym zamknęłam je,a klucze schowałam do torebki.Kiedy moje rozgrzane ciało zetknęło się z zimnym powietrzem zadrżałam,a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.Idąc w stronę domu Ashley żałowałam,że nie wzięłam jakiegoś swetra czy jakiejś marynarki bądź czegokolwiek.Podążając do celu miałam wrażenie,ze ktoś mnie obserwuje.Odwróciwszy się zauważyłam zakapturzoną postać,która szła za mną.W moim umyśle od razu zaczęło krążyć milion chorych myśli.Uspokój się Selena przecież to może być zwykły przechodzień,który po prostu idzie w tym kierunku co ty-mówiła mi moja podświadomość,ale mnie to wcale nie pocieszało ani uspakajało.Zerkając przez ramię zauważyłam,że zakapturzona postać dalej szła za mną.Przerażona przyśpieszyłam kroku i ten ktoś również.Z moich ust uciekł cichy krzyk,a mój oddech jak i tempo bicia serca przyśpieszył.Gdy po kilku minutach szybkiego kroku,prawie biegu odwróciłam się chcąc sprawdzić jak blisko jest mnie ta osoba,ale kiedy to zrobiłam zamarłam.Postać za mną trzymała w dłoni broń,a kiedy krzyknęłam przerażona usłyszałam strzał
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM
Wiem,że zawaliłam i rozdziały nie pojawiały się od sierpnia,
ale nie chciało mi się przepisywać i nie miałam czasu.
To opowiadanie jest moim pierwszym i jest po prostu do dupy.
Ja je przepisuje z zeszytu i bardzo dużo zmieniam,bo gdybyście przeczytali
bez poprawek to byście się załamali.
Jak rozdziały się skończą a zostało jeszcze 6 w moim zeszycie
prawdo podobnie zakończę tego bloga.Bo krótko mówiąc jest on beznadziejny i
wygląda jakby go pisała pierwszoklasista z podstawówki.
Nie podoba mi się.
Nie wiem,kiedy pojawi się następny rozdział.
Proszę o skomentowanie i opinię na temat rozdziału/bloga,gdyż
nie wiem czy ciągnąc to dalej jak skończą mi się rozdziały do
przepisywania
Dziękuję za ponad 13 tysięcy odsłon ♥
Kocham was miśki ♥
Do kiedyś tam :*